Monday, March 30, 2009

Vienna Winterleague 2009 z AWF'em


[click!]

Wyjazd do Wiednia był dla naszej czwórki (Maćka, Mirka, Szymona i mnie) dużą niespodzianką. Bardzo przyjemną niespodzianką. O możliwości wyjazdu dowiedzieliśmy się we wtorek, zaproszeni przez Rogala do towarzyszenia AWF'owi (który jechał w składzie: Rogal, Sergiusz, Sieraj, Gekon i Koc), na tym kończącym sezon zimowym turnieju. Po kilku altruistycznych deklaracjach Macieja i Szymona, jako że to Mirek i ja jesteśmy najlepszymi zawodnikami drużyny, to właśnie my zostaliśmy wytypowani do wyjazdu. Tak było, dobrze pamiętam. Całe szczęście mogliśmy się jednak wybrać wszyscy i już w piątek, wraz z Sergiuszem wyruszyliśmy z Łodzi do Wiednia.

Tempo trochę różniło się od tego z naszego poprzedniego wyjazdu do Pilzna. Tym razem, mimo że trasa podobna, pokonaliśmy ją w 7 godzin łapiąc się jeszcze na nocne wiedeńskie rzucanie wraz z całym składem AWF-Oskary i kilka piw. Wiedeń już od samego początku zrobił na wszystkich bardzo pozytywne wrażenie (udało nam się nawet przejechać jego część autostradą, z czego byliśmy wielce szczęśliwi, bo wcześniej jako jedyni zakupiliśmy austriackie winiety), a kontynuacją był uniwersytecki ośrodek sportowy, na boiskach którego rozgrywaliśmy nasze mecze. Obiekt przygotowany był znakomicie, na którym 2 duże boiska piłkarskie ze sztuczną trawą podzielono na 8 boisk do ultimate.

Najbardziej obawialiśmy się warunków, bo prognozy pogody przewidywały weekend z deszczem, tymczasem sobota okazała się o wiele bardziej przyjazna i przywitała nas pierwszym tak mocnym wiosennym słońcem. Swoją drogą nie mam pojęcia jak do Wiednia dotarł halny, ale jednak dał radę i w niejednym meczu tego dnia płatał zawodnikom tęgie figle.

O godz.9.15 przyszło rozegrać nam pierwszy mecz z drużyną Winona Raiders z Modling. Skład wydawał się mocny, zawodnicy wyglądali na doświadczonych, bardzo doświadczonych, więc postanowiliśmy ich zabiegać. Mecz był bardzo nerwowy i zdecydowanie nie można było tu mówić o Spirit of the Game, czego "doświadczona i zaawansowana" drużyna nie omieszkała nam wytknąć. W każdym razie zdaliśmy sobie sprawę, że nie idzie nam najgorzej jak na pierwszy raz, kiedy gramy ze sobą i nawet pomimo wielu prostych błędów mecz wciąż był w naszym zasięgu. Niestety ostateczny wynik to 14-10 dla Winony.

Kolejne spotkanie, tym razem z zespołem Morthens z Trnawy graliśmy o 13.15. Po raz kolejny przeciwnicy wydawali nam się ograną drużyną, szczególnie jeden jej zawodnik - Roman ;]. Całe szczęście i jemu, i drużynie daliśmy radę, a mecz bez historii zakończył się wynikiem 10-4 dla AWF'u. Co ciekawe w pomeczowej dyskusji przeciwnicy ochrzcili nas mianem drużyny bardziej doświadczonej i mądrzejszej. Naprawdę.

Ostatni mecz fazy grupowej graliśmy z zespołem Chuck Bronsons z Wiednia. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy o cokolwiek zagrać na tym turnieju, mecz ten trzeba wygrać. Znowu bardzo nerwowo, ale jednak z naszą przewagą, prowadziliśmy od samego początku aż do stanu 5-5. W tym momencie, przy akcji przeciwników, zabrzmiała syrena końcowa. Dobra, twarda obrona dała nam przejęcie dysku i skuteczny atak, dzięki czemu wygraliśmy 6-5, zapewniając sobie wyjście z grupy na drugim miejscu, zaraz za Winona Raiders, którzy wygrali wszystkie spotkania.

W międzyczasie śledziliśmy mecze Spirit on Lemon (drugiej polskiej drużyny obecnej na tym turnieju) oraz Spirit on Lemon Women (chyba pierwszej polskiej drużyny grającej na zagranicznym turnieju kobiecym składem). Chłopakom z SoL'u w grupie poszło tak jak nam, zatem również przyszło im walczyć o wejście do fazy 1-4. Dziewczęta natomiast rozgrywały swoje mecze systemem swiss draw co premiowało wysokie wyniki, ale niestety nawet wygrana 11-0 w jednym z meczy nie pozwoliła na uplasowanie się na wyższej pozycji.

O godzinie 18.15 przy zachodzącym słońcu spotkaliśmy się z drużyną Innercircles z Ried, która wygrała swoją grupę a z nami walczyła o wejście do strefy 1-4. Mecz był bardzo zacięty od samego początku i mimo że oba składy nie dysponowały długą ławką, biegania było co niemiara. Przeciwnicy zaimponowali nam walką o każdy dysk, kilkoma świetnymi chwytami i znakomitym spirytem. Po raz pierwszy na tym turnieju przyszło nam walczyć z drużyną, która nie bała się pojedynków w powietrzu i ostrych fizycznych starć. Mecz przez większość czasu był pod naszą kontrolą. 1 lub 2 punkty przewagi utrzymywaliśmy aż do samego końca, gdy drużynie Innercircles udało się doprowadzić do remisu. W tym momencie rozbrzmiała syrena końcowa i przyszło nam rozgrywać akcję do ostatniego punktu. Naszym zwyczajem jednak posłaliśmy nieudany rzut w strefę po wcześniejszym świetnym rozegraniu i to przeciwnicy rozpoczynali swoją ostatnią akcję. Całe szczęście znowu zadziałała mocna obrona (która moim zdaniem była naszą najmocniejszą stroną na tym turnieju) i przejęliśmy dysk. Spokojne wyprowadzenie pod strefę przeciwnika, rzut do Koca i fala radości. Last point znowu nasz! Byliśmy w strefie 1-4 i następnego dnia mieliśmy grać o pudło.

Wieczór to przejażdżka metrem do centrum Wiednia, kilka zdjęć pod katedrą św.Stefana, spacer, impreza w mensie (całkiem udana jak na turniej zagraniczny) i regeneracja przed niedzielnymi meczami.

Tym razem pogoda jednak się sprawdziła i ostatni dzień stał pod znakiem deszczu. Non stop. Mimo to przystąpiliśmy do rozgrzewki i pierwszego meczu z drużyną Wildshut z Austrii. Po raz kolejny podeszliśmy z respektem do konkretnie prezentującej się drużyny, w której skład wchodziło tylko 6 zawodników. Początek jak zwykle dość nerwowy sprawił, że Wildshut objęło przewagę. AWF jednak rozgrzewał się z czasem i przechodzenie do strefy przeciwnika przychodziło coraz łatwiej. Niestety, w tym momencie przydarzyły nam się 4 dropy w samej strefie i zamiast 4 punktów, straciliśmy kolejne 2. Było 4-8, gdy znowu zaczęliśmy mocno bronić, a spokojne wyprowadzanie akcji pozwoliło nam zdobyć kolejne 2 punkty. Przy stanie 6-8 graliśmy bardzo długą akcję, obroniliśmy atak przeciwnika, a następnie wyprowadzaliśmy swój, którego niestety nie udało się skończyć. W tym momencie skończyła się nasza gra, a przeciwnicy dobili do 12 punktów i było po meczu. Wildshut ukończyło turniej na 2 miejscu, wygrywając Spirit of the Game.

Nasz ostatni mecz turnieju, o 3cie miejscem graliśmy ponownie z Winona Raiders. Wiedzieliśmy, że nie będzie to przyjemny mecz, ale wiedzieliśmy też, że jest absolutnie w naszym zasięgu. Jednak nie tylko my rozegraliśmy się wraz z turniejem. Winona zaczęła bardzo mocno i nasz pierwszy punkt zdobyliśmy dopiero przy stanie 6-0 dla przeciwników. Od tego momentu wszystko wyglądało trochę lepiej, a nasza pogoń stawała się coraz bardziej realna. Znowu jednak kilka błędów wynikających po części z niezgrania, spowodowało, że nie daliśmy rady dogonić Winony, która wygrała 11-7.

Niedziela pozostawiła spory niedosyt, zwłaszcza ostatni mecz, ale postaramy się o to, żeby była to ostatnia porażka jaką odnieśliśmy z Winoną. Dwie na jednym turnieju to za dużo. Ostatecznie turniej zakończyliśmy na czwartym miejscu, plasując się najwyżej z polskich drużyn, co jest dla nas dużym sukcesem biorąc pod uwagę fakt, iż graliśmy ze sobą po raz pierwszy.

Ostateczna klasyfikacja kategorii Open:

1.PeaceEgg - Czech Republic
2.Wildshut - Austria
3.Winona Raiders - Mödling
4.Altimejt Warsaw Frisbears - Poland
5.Spirit on Lemon - Poland
6.Innercircle - Ried
7.Drehundtrink - Wien
8.Stolichnaya - Wien
9.Skorpioni - Bratislava
10.Chuck Bronson - Wien
11.Outsiterz - Slowakia
12.Mosquitos - Kloburg
13.2ez - Wien
14.Cosmo-Disc - Slovenja
15.Morthens - Trnava
16.BeBears - Gleisdorf

Wyniki do pobrania tutaj.

Dziękujemy chłopakom z AWF'u za tą możliwość i fajny weekend.
5!

Relacja AWF'u.
Strona turnieju.

7 comments:

  1. ziomy z oskarów i awf-u ten wypad to była moc.miło jest popatrzeć na to zdjęcie.4 miejsce- nadal jestem w szoku.

    ReplyDelete
  2. Przypominam, że Innercircles, z którymi wygraliśmy mecz o strefę 1-4 w zeszłym roku ukończyli turniej na 3cim miejscu.

    Nawet oba przegrane niedzielne mecze, były w zasadzie naprawdę blisko. Zabrakło nam chyba zgrania i jak zwykle spokoju ;]. Wildshut grali rewelacyjnie i mimo, że było ich tylko 5 czy 6, to nie mogliśmy ich zabiegać, taką stawiali obronę. O naszej ukochanej drużynie Winona Raiders wolę nie wspominać, bo mecz zaczął się bardzo źle, ale i tak w dalszej części pozbieraliśmy się i graliśmy naprawdę równo. Warto zaznaczyć, że Winona grała w składzie z kobietami, co chyba jeszcze bardziej świadczy o ich sile.

    Dla mnie chyba największym doświadczeniem zdobytym na tym turnieju, będzie gra przy tak różnych warunkach atmosferycznych - w sobotę palące słońce z przerywnikami w postaci fajnego halnego, natomiast cała niedziela upłynęła pod znakiem deszczu.

    Bardzo fajny wyjazd i już czekam na następne, tym razem z naszymi Oskarami, reprezentacją miasta Łodzi.

    ReplyDelete
  3. Wielkie dzięki za pomoc chłopaki i pamiętajcie że najważniejszy na boisku jest spokój przy ostatnich punktach:)
    Pozdrówka
    Kocu

    ReplyDelete
  4. ziom w meczu z charles bronson było 5-5 i przeciwnicy mieli dysk.my obroniliśmy i wygraliśmy last pointem po nieprawdopodobnych emocjach.

    ReplyDelete
  5. ziomki rogal wrzucił zdjęcia z wiednia na http://picasaweb.google.pl/AWFRISBEE.PL

    ReplyDelete